„Na szlak moich blizn poprowadź palec
By nasze drogi spleść
gwiazdą na przekór.
Otwórz te rany, a
potem zalecz,
Aż w zawiły losu
utworzą się wzór.*”
Ciemność rozpraszana tylko przez nikłe światło
dogasającej już świecy dodawała drapieżności, jej nadmiernie szczupłemu ciału i
delikatnie nadawała brzoskwiniowy kolor zszarzałej skórze. Delikatny dotyk
smagający głębokie szramy zdobiące niczym obraz abstrakcyjnego malarza moje
plecy, palił niczym ogień. Rozpływałem się w atmosferze towarzyszącej bliskości
naszych dusz, która stanowiła moją ostoję. Pełne, malinowe usta lekko
rozchylały się wypuszczając w przestrzeń cudne jęki, który były odpowiedzią na
każdy mój ruch. Gdy spojrzałem w jej oczy zrozumiałem, że niezależnie od
przyszłych wydarzeń już na zawsze to ona pozostanie boginią mych snów.
Zatopiłem się w niej a każdą cząstką siebie czułem ciepło bijące od jej ciała.
Zaakceptowała mnie takiego, jakim jestem, nawet z moimi bliznami na duszy i
ciele, poczułem to gdy razem ze mną wspinała się ku rozkoszy i gdy po wszystkim
zasypiała w mych ramionach, jakby były jedynym gwarantem bezpieczeństwa.
„Z moich snów
uciekasz nad ranem,
Cierpka jak agrest,
słodka jak bez.
Chce śnić czarne loki
splątane,
Fiołkowe oczy mokre
od łez.”
Gdy
wkroczyła do mojej samotni, jej kasztanowe były czarnej barwy a zapłakane i
sine oczy błagały o akceptację. Nie zadawałem pytań tylko pozwoliłem jej
zapomnieć o wszystkim w mych ramionach. Kochała go niczym brata a on umierając
odebrał całą nadzieję, którą miała. Tak długo walczyli z przeciwnościami losu a
jednak śmierć nie oszczędziła najbliższego jej człowieka. Ten dzień zmienił ją
całkowicie, zawsze uśmiechnięta i pełna optymizmu, dziś złamana bez widoków na
jutro. Już wtedy wiedziałem że nigdy nie dojdzie do siebie. Pierwszy raz gdy
obudziłem się rano nie było jej obok mnie, odeszła ze świtem pozostawiając
gorycz w moim sercu.
„Za
wilczym śladem podążę w zamieć,
I
twoje serce wytropię uparte,
Przez
gniew i smutek,
Stwardniałe
w kamień rozpalę usta smagane wiatrem”
Od
nocy po jego śmierci nie pojawiła się u mnie i mimo mych prób nie odezwała się
słowem. Miałem wrażenie że uważa mnie za równie winnego jak cały świat.
Zamknęła się przed wszystkim i wszystkimi. Czasami zastanawiałem się czy aby
nie darzyła go miłością mocniejszą niż ta braterska, bo to co się z nią działo
nie było normalne. Chaos i śmierć były wszędzie dookoła i w końcu postanowiłem
sam zmusić ją do rozmowy gdyż szansa że więcej nie będę miał okazji była
ogromna. Stanąłem we frontowych drzwiach i gdy tylko dojrzałem te długie,
czarne pukle okalające jej oczy pełne szaleństwa, wiedziałem że czekałem nawet
za długo. Wtuliła swą twarz w mą pierś. Udało mi się, odzyskałem sens istnienia…
mimo że troszkę szalony.
„Z
moich snów uciekasz nad ranem,
Cierpka
jak agrest, słodka jak bez.
Chce
śnić czarne loki splątane,
Fiołkowe
oczy mokre od łez.”
Szaleństwo
świata zakończyło się i miałem nadzieję że wraz z nim wrócił jej rozsądek. Byłem
szczęśliwym narzeczonym a następnie mężem fiołkowookiej bogini. Scorpius stał się dopełnieniem tego,
czego mi w życiu brakowało. Pamiętam uśmiech gdy pierwszy raz wzięła go na ręce
i pocałowała w czoło. Prawdziwa, szczęśliwa rodzina odgrodzona od wszystkiego
co złe wokół nas.
„Nie
wiem czy jesteś moim przeznaczeniem,
Czy
przez ślepy los miłość nas związała.
Kiedy
wyrzekłem moje życzenie,
Czyś
mnie wbrew sobie wtedy pokochała?”
Znów zamknęła się w sobie, dokładnie
w dziesiątą rocznicę jego śmierci, jakby ponownie trzymała w dłoniach bezwładne
ciało przyjaciela. Sine oczy nie spoglądały już na mnie ani nawet na Scorpiusa,
naszego syna. Zatraciła się w szaleństwie do końca. Nie miałem już żony, Scor
nie miał matki… była tylko kobieta tak daleka od nas i tak obca mimo iż tak bliska
i kochana
„Z
moich snów uciekasz nad ranem,
Cierpka
jak agrest, słodka jak bez.
Chce
śnić czarne loki splątane,
Fiołkowe
oczy mokre od łez.”
Moich
łez
Znalazłem ją leżącą na jego grobie z
listem w dłoni. Przez te wszystkie lata to jego kochała nieodwzajemnioną
miłością i postanowiła spotkać go w zaświatach. Na początku cierpiałem… lecz zrozumiałem
że nigdy nie odbiorą mi wspomnień o najcudowniejszej kobiecie jaką znałem. Mimo
iż nigdy mnie nie kochała dała mi syna i parę szczęśliwych lat. Dziś gdy widzę dorosłego
Scorpiusa nie żałuje ani minuty z mego życia, bo choć przez chwile byłem
szczęśliwym człowiekiem.
*Pieśń Priscilli - Wilcza zamieć (Wiedźmin 3 Dziki Gon)
***
Witajcie, nie będę przepraszać bo a brak weny się nie przeprasza. Wróciłam do immaginacji i mam już napisany jeden rozdział (który dodam w poniedziałek). Jak podoba wam się miniaturka? Niedługo wstawię informację dlaczego nie pisałam i wg.
Kocham was, mam nadzieję że ktoś to jeszcze czyta.
Okay przeczytałam i szczerze mówiąc — mam mieszane uczucia. Z jednej strony ten tekst ma w sobie wiele dojrzałości i emocji, ale z drugiej momentami jest dość przewidywalny i pisany zbyt okrągłymi zdaniami.
OdpowiedzUsuńOwszem, można w nim dostrzec ból Hermiony (bo to zapewne ona) po stracie Rona? Nikt inny nie przychodzi mi do głowy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tutaj Draco jest ofiarą (bo chyba ten tekst jest pisany z jego perspektywy, prawda?).
Oczywiście ta miniaturka ma w sobie coś fajnego, ale nie jestem nią zbyt zaskoczona. Ale brawa za to, że postanowiłaś napisać coś w tym stylu.
Błędy były (brak przecinków, literówki i słowa, które gdzieś uciekły), ale nie będę ich wypominać, skoro Twoja beta ma się tym zająć. W razie wu wiesz gdzie mnie szukać.
Pozdrawiam i czekam na imaginację
Arcanum Felis
Przyjacielem miał być Harry a nie Ron ale... WoW ta bezosobowość pokazała mi jak wiele może być interpretacji. Jeśli chodzi o perspektywę to faktycznie był to Draco. Chciałam spróbować czegoś nowego i myślę że przez najbliższy czas będzie pojawiać się więcej różnych form miniaturek... może nawet drable...
Usuń