poniedziałek, 17 października 2016

Rozdział 7

„Złudna nadzieja” 

Nie zawsze osiągamy nasze cele, 
mimo największych starań. 

30.07.1992 

Wczoraj wróciliśmy z Tajlandii, ponieważ niedługo miał zacząć się kolejny rok szkolny. Bałam się kolejnego spotkania z moimi przyjaciółmi, ale nie mogłam go uniknąć. Z samego rana wujostwo poinformowało mnie, że powinnyśmy zrobić zakupy na ulicy Pokątnej. Bez wahania się na to zgodziłam i godzinę później maszerowaliśmy dobrze znaną mi ulicą. Kiedy kupiliśmy ingerencje na eliksiry, udaliśmy się do Esów i Floresów po podręczniki. Spotkałam tam Harry’ego i rodzinę Weasley. Ustawiłam się w kolejce po autograf Gilderoya Lockhart’a, a kiedy podpisał mi jedną ze swoich książek, wróciłam do przyjaciół. Jednak to, co tam zobaczyłam, bardzo mnie zaskoczyło. Obok Harry’ego, Rona i Ginny stał Draco z wujkiem Lu. Usłyszałam wiele pogardliwych słów skierowanych w moim kierunku, ale nie będę ich przytaczać. Moją uwagę zwróciło coś innego, a mianowicie to, że Lucjusz Malfoy wsunął do kociołka młodej Weasley nieznany mi skórzany notatnik. Wiem, powinnam była się odezwać, ale w mojej głowie usłyszałam słowa najstarszego członka rodu Malfoyów, które powiedział mi jakiś czas temu: „Jeżeli w tym roku pokrzyżujesz moje plany, możesz zapomnieć o połączeniu naszych klanów”. Dlatego patrzyłam na to wszystko, nic nie robiąc, chociaż podświadomie czułam, że to przyniesie więcej złego niż dobrego. Jednak nie mogłam nic na to poradzić. 

1.09.1992 

Chyba coś złego się stało, bo Harry i Ron nie pojawili się w pociągu, co bardzo mnie zaniepokoiło. Przez całą drogę do Hogwartu ja, Percy, Fred, George i Ginny wymyślaliśmy różne scenariusze na to, co ich zatrzymało. Chłopcy wymyślili, że zapewne zaszyli się gdzieś na odludziu i coś knują, ale ja miałam złe przeczucia. Od pamiętnych wydarzeń z pierwszego roku wtajemniczali mnie we wszystkie swoje pomysły i jestem pewna, że nie knuliby, nie informując mnie o tym. Dodatkowo ciągle myślałam o planie Lucjusza, który z założenia nie mógł przynieść nic dobrego, ale nie mogłam się wtrącać. Zależało mi na mojej przyszłości, dlatego postanowiłam nic nie mówić. Ale nikt nie powiedział, że nie mogę zrobić wszystkiego, żeby Harry i Ron nie wpadali w kłopoty. Muszę ich pomóc, po prostu muszę. 
Wieczorem spotkałam chłopaków. Okazało się, że ktoś z niewyjaśnionych przyczyn zablokował przejście, a ci idioci (nie mogłam ich inaczej nazwać) zamiast napisać list do McGonagall i wysłać przez Hedwigę, polecieli do szkoły Fordem Anglią należącym do pana Weasleya. Oczywiście nie okazali się najlepszymi kierowcami, ponieważ wpadli na Bijąca Wierzbę, przy okazji Ronald złamał różdżkę (próbował ją skleić taśmą… on naprawdę myślał, że to podziała) i widzieli ich mugole. Są nieodpowiedzialnymi małolatami bez wyobraźni. Nie mam słów, żeby to opisać, ale jakimś cudem nie zostali wyrzuceni ze szkoły. Nie wiem, czy starczy mi sił na zrozumienie ich toku myślenia. Wiem, że to moi przyjaciele, ale to nie znaczy, że mam codziennie zastanawiać się nad tym, na jaki genialny plan wpadną. 
Ale najważniejsze jest to, że nic złego im się nie stało. Ron moje wzburzenie skomentował wzruszeniem ramion, a Harry udał pokorę. Skąd wiem, że udawał? W jego oczach zauważyłam tajemnicze iskierki podniecenia. Merlinie, daj mi siły! 

5.09.1992 

Na pierwszą lekcję Obrony Przed Czarną Magią, prowadzoną przez Gilderoya Lockhart’a oczekiwałam z wielkim podnieceniem. Każdy czarodziej wie, że ten człowiek jest uważany za legendę. Dodatkowo jest całkiem przystojny i ma piękny uśmiech. Miałam nadzieję, że nauczę się wiele od tak wspaniałego człowieka. Dzisiaj mieliśmy test z lektury jego książek, w którym były dość szczegółowe pytania, ale to zapewne dlatego, że ceni dokładność i skrupulatność w zapoznawaniu się z nowym materiałem. 

10.09.1992 

Dzisiaj mieliśmy kolejną lekcję OPCM i okazuje się, że nasz nowy nauczyciel to idiota. Ewentualnie tak dobrze maskuje swoją wiedzę. Uwolnił młode i dopiero co schwytane chochliki kornwalijskie, dał sobie wytrącić z dłoni różdżkę, po czym szybko wybiegł z sali, zostawiając nas pośrodku tego bałaganu. Na szczęście znałam zaklęcie Immobilus, dzięki czemu szybko je schwytaliśmy, a potem ściągnęliśmy Neville’a z żyrandola. Nadal nie wiem w jaki sposób tam się znalazł, ale nie będę zawracać sobie tym głowy. Zastanawia mnie tylko to, w jaki sposób Lockhart pokonał te wszystkie potwory, skoro nie potrafi poradzić sobie z chochlikami? Cóż, może kiedyś to wyjaśni. Zawiódł mnie na całej linii i przez swoją głupotę naraził nas na ogromne niebezpieczeństwo. 

20.09.1992 

Razem z Ronem poszliśmy obserwować trening Quidditcha Gryfonów, ale na boisku spotkaliśmy drużynę Ślizgonów, z Marcusem Flintem na czele. Okazuje się, że mieli pozwolenie Snape’a na trenng umiejętności ich nowego szukającego — Draco. Ciekawe kiedy zdążyli zrobić testy, skoro żadna drużyna nie miała jeszcze treningów. Jedno spojrzenie na ich miotły wystarczyło, żeby zrozumieć całą sytuację. Ślizgoni mieli Nimbusy 2001, które zapewne ufundował Lucjusz Malfoy. Kiedy Ron poruszył sprawę mioteł, Draco potwierdził moje przypuszczenia. Wtedy nie wytrzymałam i powiedziałam: „Do drużyny Gryfonów nikt nie musi się wkupywać. Tutaj liczy się talent.” Jednak od razu pożałowałam tych słów. Spojrzenie, którym obdarzył mnie Draco, było pełne pogardy i wiedziałam, że w tym momencie nasza przyjaźń nie istnieje. Straciłam wszystkich, a przede wszystkim Draco. Patrzył na mnie z kpiną, a słowa, które wypowiedział, nawet teraz huczą w mojej głowie: „Nikt cię nie pytał o zdanie, ty miłośniczo szlamu i zdrajczyni krwi”. Byłam zdziwiona i momentalnie poczułam łzy napływające do oczu. Ron chciał stanąć w mojej obronie i rzucił na Draco zaklęcie zjadania ślimaków, ale jego złamana różdżka odwróciła zaklęcie i trafiła prosto w rudzielca. Oczywiście Ślizgoni mieli niezły ubaw, ale kiedy wieczorem siedzieliśmy u Hagrida i dokładnie wyjaśniliśmy Harry’emu, co znaczy ta obelga, byłam dumna z Rona. Cieszyłam się, że stanął w mojej obronie, ale wiedziałam, że to dopiero początek. Ten rok zapowiada się jeszcze gorszy od poprzedniego. Jestem tego pewna. 

12.11.1992 

Razem z Ronem czekaliśmy na Harry’ego na kolacji, na której się nie pojawił. Bardzo nas to zdziwiło, ponieważ jego szlaban powinien już dawno się zakończyć. Ustaliliśmy, że jeśli nie pojawi się do końca posiłku, pójdziemy go poszukać. Tak też zrobiliśmy i znaleźliśmy go koło Sali OPCM, ale zachowywał się bardzo dziwnie. Opowiadał o jakiś głosach, które chciały go zabić. Wiedziałam, że będzie drążył ten temat, dopóki nie pozna odpowiedzi, ale bardzo chciałam odwieść go od tego pomysłu. Szczególnie, że domyślałam się, że wujek Lu coś knuje. 
Weszliśmy na korytarz, na którym było mnóstwo wody. Spojrzałam na ścianę i wrzasnęłam. „Komnata tajemnic została otwarta. Strzeżcie się wrogowie dziedzica” — taki napis znajdował się na ścianie, a obok lampy wisiała spetryfikowana Pani Noris. Oczywiście chłopcy zaczęli podejrzewać o wszystko Draco, który nie mógł się powstrzymać i powiedział „Pora na was, szlamy”. Jednak wiedziałam, że to nie on, ale w jaki sposób mam do tego przekonać swoich przyjaciół? 

15.11.1992 

Dzisiaj odbył się kolejny mecz Quidditcha, ale nic z niego nie pamiętam, bo byłam przejęta tym, że jeden z tłuczków uwziął się na Harry’ego i wyglądał jak zaczarowany. Na domiar złego, kiedy Harry wylądował na boisku ze złamaną ręką, nasz genialny nauczyciel OPCM postanowił mu ją poskładać i… pozbawił go kości. Nie mam na to słów. 

20.11.1992 

W szkole powstał Klub Pojedynków, ponieważ nauczyciele chcieli nas nauczyć obrony w przypadku zagrożenia. Lockhart próbował oczarować nas swoimi umiejętnościami, ale pod wpływem zaklęcia Snape’a wylądował na tyłku. Po nich pojedynkowali się Harry i Draco, który pomimo nakazu używania zaklęcia rozbrajającego i tarczy, wyczarował węża. Wtedy stało się coś niespodziewanego, ponieważ Harry okazał się wężousty, co sprawiło, że wszystkie podejrzenia spadły na niego. Teraz wszyscy sądzą, że mój przyjaciel jest dziedzicem Slytherina. Jest niedobrze, a nawet bardzo niedobrze. 

24.11.1992 

Postanowiłam uwarzyć eliksir wielosokowy, żeby przekonać chłopców, że Draco nie jest dziedzicem. 

24.12.1992 

Zamieniłam się w kota. Milicenta musiała mieć na szacie włosy swojego kota. Totalna porażka. Wylądowałam w skrzydle szpitalnym i zapewne przez najbliższe kilka tygodni będę pluć futrem. Najtrudniej było wytłumaczyć pani Pomfrey moją obecną… transformację. Dobrze, że mam tak dobrą reputację w szkole i wystarczyło powiedzieć, że ktoś, kogo nie widziałam, rzucił na mnie zaklęcie. 
Chłopcy po powrocie powiedzieli mi, że niczego ciekawego się nie dowiedzieli, oprócz tego, że komnatę tajemnic otwarto pięćdziesiąt lat temu i wtedy zginęła mugolaczka. To cenna informacja i wezmę ją pod uwagę, szukając sprawcy, chociaż miałam się nie wtrącać. 

25.02.1993 

Od paru tygodni szukałam informacji o sprawcy ataków, a dokładnie o tym w jaki sposób niepostrzeżenie udaje mu się petryfikować ludzi i wreszcie znalazłam. Chodzi o bazyliszka. Jeśli spojrzy się w jego oczy, od razu się umiera, a patrzenie w odbicie skutkuje petryfikacją. Długo zastanawiałam się nad tym, w jaki sposób musi poruszać się po szkole, ale odpowiedź okazała się prostsza niż myślałam — rurami. Zmięłam kartkę z notatką i ruszyłam do pokoju wspólnego, żeby podzielić się tą informacją z przyjaciółmi. Wychodząc z biblioteki, przejrzałam się w lusterku, bo miałam wrażenie, że rzęsa wpadła mi do oka. Ostatnim co zobaczyłam, było odbicie obrzydliwych żółtych oczu. 

20.06.1993 

Kiedy ocknęłam się z petryfikacji kończył się rok szkolny. Opuściłam tak wiele zajęć, ale Dumbledore zapewnił mnie, że z powodu zaistniałych okoliczności odwołał tegoroczne egzaminy końcowe. Historia, którą opowiedział mi Harry o tym jak zabił bazyliszka brzmiała niewiarygodnie, ale podobno nikomu nie wspomnieli o moim udziale. Uf, co za ulga. 

25.06.1993 

Ciężko było mi wrócić do domu po tak intensywnym roku szkolnym. Kiedy pojawiłam się w Dohołow Manor zauważyłam wujka Lu i martwego Smoczka. Podobno pies zmarł jakiś czas temu, ale miałam wrażenie, że to ostrzeżenie. Lucjusz nie wierzył w moją niewinność i nawet argument o mojej długiej „niedyspozycji” go nie przekonywał. Oświadczył, że to ostatni raz, kiedy przeszkadzam mu w przywróceniu Czarnego Pana do życia i jeśli jeszcze raz pokrzyżuję mu szyki, niedługo pożegnam się z tym światem. Jak dobrze, że jutro wyjeżdżamy do Francji i nie będę widziała wuja aż do sierpnia. 

*** 

Przepraszam za to jak wygląda ten rozdział, ale pisałam do pięć razy i zawsze wyglądał tak samo, dlatego postanowiłam go dodać. Czekają nas jeszcze dwie takie przejściówki, zanim zacznie się właściwa akcja. 
Zapraszam na moją najnowszą miniaturkę (podstrona Miniaturki). Być może niedługo pojawi się kolejna. Będę ogromnie wdzięczna za wasze opinie. 
Pozdrawiam was <3 
Varii 


sobota, 15 października 2016

Miniaturka: Moich łez [+18]

By usłyszeć muzykę w tle kliknij

 „Na szlak moich blizn poprowadź palec
By nasze drogi spleść gwiazdą na przekór.
Otwórz te rany, a potem zalecz,
Aż w zawiły losu utworzą się wzór.*”

            Ciemność rozpraszana tylko przez nikłe światło dogasającej już świecy dodawała drapieżności, jej nadmiernie szczupłemu ciału i delikatnie nadawała brzoskwiniowy kolor zszarzałej skórze. Delikatny dotyk smagający głębokie szramy zdobiące niczym obraz abstrakcyjnego malarza moje plecy, palił niczym ogień. Rozpływałem się w atmosferze towarzyszącej bliskości naszych dusz, która stanowiła moją ostoję. Pełne, malinowe usta lekko rozchylały się wypuszczając w przestrzeń cudne jęki, który były odpowiedzią na każdy mój ruch. Gdy spojrzałem w jej oczy zrozumiałem, że niezależnie od przyszłych wydarzeń już na zawsze to ona pozostanie boginią mych snów. Zatopiłem się w niej a każdą cząstką siebie czułem ciepło bijące od jej ciała. Zaakceptowała mnie takiego, jakim jestem, nawet z moimi bliznami na duszy i ciele, poczułem to gdy razem ze mną wspinała się ku rozkoszy i gdy po wszystkim zasypiała w mych ramionach, jakby były jedynym gwarantem bezpieczeństwa.

„Z moich snów uciekasz nad ranem,
Cierpka jak agrest, słodka jak bez.
Chce śnić czarne loki splątane,
Fiołkowe oczy mokre od łez.”
           
Gdy wkroczyła do mojej samotni, jej kasztanowe były czarnej barwy a zapłakane i sine oczy błagały o akceptację. Nie zadawałem pytań tylko pozwoliłem jej zapomnieć o wszystkim w mych ramionach. Kochała go niczym brata a on umierając odebrał całą nadzieję, którą miała. Tak długo walczyli z przeciwnościami losu a jednak śmierć nie oszczędziła najbliższego jej człowieka. Ten dzień zmienił ją całkowicie, zawsze uśmiechnięta i pełna optymizmu, dziś złamana bez widoków na jutro. Już wtedy wiedziałem że nigdy nie dojdzie do siebie. Pierwszy raz gdy obudziłem się rano nie było jej obok mnie, odeszła ze świtem pozostawiając gorycz w moim sercu.

„Za wilczym śladem podążę w zamieć,
I twoje serce wytropię uparte,
Przez gniew i smutek,
Stwardniałe w kamień rozpalę usta smagane wiatrem”

Od nocy po jego śmierci nie pojawiła się u mnie i mimo mych prób nie odezwała się słowem. Miałem wrażenie że uważa mnie za równie winnego jak cały świat. Zamknęła się przed wszystkim i wszystkimi. Czasami zastanawiałem się czy aby nie darzyła go miłością mocniejszą niż ta braterska, bo to co się z nią działo nie było normalne. Chaos i śmierć były wszędzie dookoła i w końcu postanowiłem sam zmusić ją do rozmowy gdyż szansa że więcej nie będę miał okazji była ogromna. Stanąłem we frontowych drzwiach i gdy tylko dojrzałem te długie, czarne pukle okalające jej oczy pełne szaleństwa, wiedziałem że czekałem nawet za długo. Wtuliła swą twarz w mą pierś. Udało mi się, odzyskałem sens istnienia… mimo że troszkę szalony.

„Z moich snów uciekasz nad ranem,
Cierpka jak agrest, słodka jak bez.
Chce śnić czarne loki splątane,
Fiołkowe oczy mokre od łez.”

Szaleństwo świata zakończyło się i miałem nadzieję że wraz z nim wrócił jej rozsądek. Byłem szczęśliwym narzeczonym a następnie mężem fiołkowookiej  bogini. Scorpius stał się dopełnieniem tego, czego mi w życiu brakowało. Pamiętam uśmiech gdy pierwszy raz wzięła go na ręce i pocałowała w czoło. Prawdziwa, szczęśliwa rodzina odgrodzona od wszystkiego co złe wokół nas.

„Nie wiem czy jesteś moim przeznaczeniem,
Czy przez ślepy los miłość nas związała.
Kiedy wyrzekłem moje życzenie,
Czyś mnie wbrew sobie wtedy pokochała?”

            Znów zamknęła się w sobie, dokładnie w dziesiątą rocznicę jego śmierci, jakby ponownie trzymała w dłoniach bezwładne ciało przyjaciela. Sine oczy nie spoglądały już na mnie ani nawet na Scorpiusa, naszego syna. Zatraciła się w szaleństwie do końca. Nie miałem już żony, Scor nie miał matki… była tylko kobieta tak daleka od nas i tak obca mimo iż tak bliska i kochana


„Z moich snów uciekasz nad ranem,
Cierpka jak agrest, słodka jak bez.
Chce śnić czarne loki splątane,
Fiołkowe oczy mokre od łez.”
Moich łez

            Znalazłem ją leżącą na jego grobie z listem w dłoni. Przez te wszystkie lata to jego kochała nieodwzajemnioną miłością i postanowiła spotkać go w zaświatach. Na początku cierpiałem… lecz zrozumiałem że nigdy nie odbiorą mi wspomnień o najcudowniejszej kobiecie jaką znałem. Mimo iż nigdy mnie nie kochała dała mi syna i parę szczęśliwych lat. Dziś gdy widzę dorosłego Scorpiusa nie żałuje ani minuty z mego życia, bo choć przez chwile byłem szczęśliwym człowiekiem.

*Pieśń Priscilli - Wilcza zamieć (Wiedźmin 3 Dziki Gon)
***

Witajcie, nie będę przepraszać bo a brak weny się nie przeprasza. Wróciłam do immaginacji i mam już napisany jeden rozdział (który dodam w poniedziałek). Jak podoba wam się miniaturka? Niedługo wstawię informację dlaczego nie pisałam i wg.
Kocham was, mam nadzieję że ktoś to jeszcze czyta.

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 7


"Wybory"

"Wybory między tym czego pragniemy
a tym czego od nas oczekują są najgorsze"


       1.09.1992

               Znów wróciłam do Hogwartu. Po tak ciężkich wakacjach spędzonych w kuchni na pomocy skrzatom Malfoy'ów chętnie wracała do lekkiego życia. Jane i Hugo pozostawili ją na pastwą wściekłego Lucjusza by ten nauczył ją życia arystokratki...


Oczywiście to taki mały żarcik od mojej skromnej osoby.

Prawdziwy rozdział niebawem. 

Polecam mój film z niemieckiego, dziś tego słuchałśmy:


poniedziałek, 28 marca 2016

Rozdział 6

Rozdział dedykuję wszystkim moim czytelnikom, bo gdyby nie Wy, nie było by mnie tu.

„Zawiodłam. Muszę udowodnić że to kłamstwo.”

"Niespełnione oczekiwania 
mają najbardziej gorzki smak w życiu.
Niespełnienie czyiś oczekiwań
może smakować bardzo podobnie.
- R. L. Watkins

1.09.1991

Ceremonia przydziału polega na analizie cech charakteru i umiejętności adepta przez zaczarowaną tiarę. Wiele słyszałam o strasznych rzeczach, jakie trzeba zrobić by przejść przez ceremonię, jednak bardzo dokładnie zapoznałam się z Historią Hogwartu i nie wierzę w te bzdury, które wygadują. Postanowiłam przespacerować się po pociągu by chodź na chwilę odpocząć od paplaniny Mili i Pansy. Kocham moje przyjaciółki, lecz czasem ich gadanie niemiłosiernie mnie męczy. Kiedy wychodziłam rozmawiały o najnowszej kolekcji magicznych lalek. Nagle z jednego z przedziałów wybiegł zapłakany, pulchny chłopak o czarnych włosach. Znałam go z widzenia, bo należy do jednego z arystokratycznych rodów. Podeszłam do młodego Longbottoma i podałam mu chusteczkę, pytając co się stało. Zapłakany Neville opowiedział mi o swojej zaginionej ropusze – Teodorze, którą dostał od babci, gdy otrzymał list z Hogwartu. Zrobiło mi się potwornie żal chłopca, dlatego postanowiłam pomóc mu w poszukiwaniach. Rozdzieliliśmy się i każde poszło w inną stronę pociągu. Po godzinie szukania miałam ochotę zawrócić, gdyż zdawałam sobie sprawę z tego, że niedługo dotrzemy do zamku, a ja jeszcze nie zdążyłam przebrać się w mundurek, jednak obiecałam sobie, że zajrzę do jeszcze jednego przedziału i… spotkałam tam Harry’ego Pottera, tego Harry’ego Pottera. Wyglądał mizernie i raczej przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy, a nie wielkości i chwały ( pamiętam jak wujek Lu opowiadał, że Harry nie ma pojęcia, że jest czarodziejem.) Razem z nim w przedziale siedział Ronald Weasley. Rodzina Weasleyów nazywana jest przez Malfoyów zdrajcami krwi, bo nie uważali mugoli za gorszych od nas. Z jednej strony popierałam ich tok myślenia, ale wiedziałam że mugole są gorsi – jednak to nie ich wina, więc należy im współczuć. Gdy powiedziałam Draco że spotkałam Harry’ego Pottera, poszedł tam od razu z Vincem i Gregiem, a ja przebrałam się, bo niedługo mieliśmy wysiadać… już  nie mogę doczekać się rozpoczęcia nauki. Kiedy chłopcy wrócili, zauważyłam po ich minach, że Potter nie przyjął zaproszenia Dracona by dołączył do naszej paczki. To dla nas wielki cios, bo zawsze nam powtarzano, że przyjaźń Harry’ego Pottera jest niezwykle pożądana.
Właśnie po raz pierwszy widzę Szkołę Magii i Czarodziejstwa Hogwart i nie potrafię znaleźć słów, by opisać jak pięknie wygląda. Moje serce się raduje na myśl, że spędzę tu następne siedem lat mojego życia, zamek jest wiele razy większy od posiadłości Dołohow, Malfoy, Parkinson, Crabbe i Goyle razem wziętych, a to spory wyczyn. Ogromny gajowy zaprowadził nas do czarownicy o bardzo surowym wyrazie twarzy. Przedstawiła się jako Profesor McGonagall. W jej oczach dojrzałam to coś, co spowodowało, że wiedziałam, że ją polubię.
Zaraz dowiem się do jakiego domu będę należeć przez siedem lat nauki. Tiara zastanawia się długo i rozważa Ravenclaw. Na moją uprzejmą próbę o umieszczenie w Slytherinie odmawia stanowczo, twierdząc że nie posiadam ważnych dla Salazara cech. Po kilku minutach, które dla mnie ciągną się w nieskończoność, słyszę głośne Gryffindor i ze sztucznym uśmiechem na twarzy podążam do stołu na skraju sali ze świadomością, że moja przyjaźń z Pans, Mili, Blasim, Gregiem, Vincem i co najgorsze z Draco została przekreślona na dobre. Mam wielką nadzieję że oburzony wujek Lu nie odwoła naszych zaręczyn, co byłoby hańbą dla mojej rodziny.

02.09.1991

            Najpierw mamy eliksiry, które prowadzi Profesor Snape. Kiedyś był bliskim przyjacielem mojego ojca, ale kiedy zdradził Czarnego Pana, stał się wrogiem rodziny, co nie wróży mi łatwej przyszłości na tych zajęciach. To, że jestem Gryfonką (podobno nienawidzi uczniów domu Godryka), potęguje jego nienawiść. Kiedy pojawił się w lochach, zapanowała grobowa cisza i wszyscy słuchaliśmy jego fascynującej przemowy. No dobra, prawie wszyscy. Harry bazgrał ptasim piórem po pergaminie i nie słuchał tego, co mówi profesor. Miałam nadzieję, że Snape tego nie zauważy, ale przeliczyłam się. Ku mojemu zdumieniu, Harry Potter — najbardziej sławna osoba w Świecie Magii udowodnił, że nie zajrzał do podręcznika. Znałam odpowiedzi na każde pytanie i moja ręka cały czas znajdowała się w górze, ale profesor tego nie dostrzegał, czerpiąc radość z upokarzania młodego Pottera. Już po pierwszej lekcji eliksirów zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam szans na sprawiedliwą ocenę i moje zaangażowanie nie ma tu żadnego znaczenia.      

4.10.1991

            Dzisiejsze lekcje minęły dość szybko. Jest piątek, więc spędziłam trochę czasu na zwiedzaniu zamku. Dołączyli do mnie Harry i Ron, bo stwierdzili, że jeśli zapoznają się z układem pomieszczeń, przestana się wiecznie spóźniać. Cóż, wreszcie rozsądnie myślą. Niestety w pewnym momencie schody zaczęły wariować i zamiast znaleźć się na siódmym piętrze, wylądowaliśmy na trzecim — zakazanym. Nie podobała mi się ta sytuacja, bo nie jestem fanką łamania regulaminu, ale kiedy zobaczyłam panią Norris, pobiegłam szybko w stronę jedynych drzwi na tym długim korytarzu. Niestety były zamknięte, więc rzuciłam na nie zaklęcie Alohomora. Na szczęście zadziałało. Gdy otworzyliśmy drzwi zobaczyliśmy ogromnego, trójgłowego psa, stojącego na jakiejś klapie. Wydawało mi się, że czegoś pilnuje. Po paru chwilach wybiegliśmy z komnaty i nie spotykając Flicha na swojej drodze, udaliśmy się do pokoju wspólnego Gryffindoru. Byłam bardzo zmęczona po tym długim i emocjonującym dniu. Czułam, że mogliśmy dziś zginąć albo mogliby nas wyrzucić. Jednak cieszę się, że chłopaki byli ze mną. Zaczynam ich lubić. Mam tylko nadzieję, że nie porzucą mnie tak jak Vincent, Gregory, Milicenta, Pansy, Blaise i Draco. Tęsknię za moimi przyjaciółmi i czuję się strasznie samotna, ale na szczęście w pobliżu są Harry i Ron. Wydaje mi się, że oni także mnie lubią.
           .
21.10.1991

            Dzisiaj Profesor McGonagall oddawała testy i eseje. Oczywiście dostałam Wybitne. W zasadzie zawsze je dostaję, pomijając eliksiry, na których co najwyżej mogę dostać P. Mówią, że jestem najbardziej inteligentną uczennicą w szkole, a niektórzy przepowiadają, że dorównam mądrością Rovenie Ravenclav. Wychodząc z lekcji, natknęłam się na Draco, Vinca i Grega, ale potraktowali mnie jak powietrze. Bardzo mnie to boli, ale zdawałam sobie z tego sprawę od chwili, kiedy tiara wykrzyknęła „Gryffindor”. Mimo wszystko czuję, że to niesprawiedliwe, że odrzucili mnie tylko dlatego, że Ślizgoni nie lubią Gryfonów. Gdzie równość i indywidualność pojedynczej jednostki? Mam wrażenie, że dla nich nie ma to żadnego znaczenia. Dla nich Hermiona Dohołow nie istnieje.

31.10.1991

            Uwielbiam lekcje zaklęć, a dzisiaj mamy przerabiać zaklęcie lewitacji. Czytałam o nim bardzo dużo i wieczorami ukradkiem ćwiczyłam jego działanie, więc ogromnie się cieszę, że będę mogła zaprezentować swoje umiejętności profesorowi Flitwickowi. Usiadłam obok Rona i naprzeciw Draco. Widziałam pogardę w jego oczach, no ale chyba mam prawo mieć przyjaciół? Nauczyciel dokładnie tłumaczył jak precyzyjnie wykonać zaklęcie, ale nie słuchałam go, bo doskonale wiedziałam, jak to zrobić. Kiedy usłyszałam z ust Rona Wingard Lewisosaaa, zaśmiała się krótko i automatycznie go poprawiłam, po czym bez żadnych problemów wypowiedziałam formułkę poprawnie i moje piórko uniosło się ku górze. Profesor nagrodził mnie pochwałą i punktami, a Ron siedział obrażony do końca lekcji.
            Naprawdę tak o mnie myślą? Jestem zarozumiała? Nikt mnie nie lubi? Myślałam, że mam przyjaciół. Cieszę się, że lekcje się skończyły. Schowam się w toalecie i nikt nie będzie się ze mnie śmiał. To tak bardzo boli. Nie wiecie jak cierpię z powodu braku przyjaciół. Myślałam, że chociaż Harry i Ron mnie lubią… ale prawda okazała się zupełnie inna. Dziś jest Noc Duchów i uczta, więc nikt nie będzie mnie szukał. Będę mogła się wypłakać i pomyśleć. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do łazienki, stawiając przy tym ciężkie kroki. Postanowiłam wyjść z kabiny, żeby nie dać się przyłapać na płaczu. Otarłam ostatnie łzy i otworzyłam drzwi do kabiny, ale to co zobaczyłam, wprawiło mnie w osłupienie. Na środku łazienki stał młody, jaskiniowy troll. Miałam nadzieję, że drzwi są otwarte, ale usłyszałam trzask klucza, przekręconego w zamku (Harry i Ron zamknęli drzwi na klucz i później zdali sobie sprawę, że to były drzwi do łazienki dziewczyn). Zamarłam, nie wiedziałam co robić, dlatego zaczęłam krzyczeć jak głupia dziewczyna. Nagle do łazienki wbiegli Harry i Ron. Ciągle byłam na nich zła, ale to nie był odpowiedni moment na wyrzuty. Chowałam się pod umywalkami, ale troll każdą rozbijał maczugą. Chcąc mnie ratować, Harry wskoczył mu na ramiona i niechcący wbił mu różdżkę w nos. To było ohydne. Troll zorientował się, co się dzieje i trzymając chłopaka za nogę głową w dół, próbował walnąć go maczugą. Ku mojemu zdumieniu, Ron perfekcyjnie wykonał zaklęcie lewitujące i walnął trolla jego własną maczugą, ogłuszając go. Uratowali mi życie, więc ja uratowałam im tyłki, kiedy wpadła McGonagall, oczekując wyjaśnień. Skłamałam. Od tamtej pory zostaliśmy prawdziwymi przyjaciółmi — nierozłączna trójka Ronald Weasley, Harry Potter i Hermiona Dohołow.

3.11.1991
           
            Mecz Quidditcha Slytherin kontra Gryffindor. Generalnie nie interesuję się sportem ale na tym meczu stała się rzecz niezwykła. W pewnym momencie miotła Harry’ego odmówiła posłuszeństwa i próbowała zrzucić do na ziemię, jednak nie robiła tego samoistnie. Severus Snape — ten perfidny zdrajca rzucał urok na miotłę Harry’ego. Przestał dopiero wtedy, gdy podpaliłam mu szatę. Po meczu poszliśmy na herbatkę do Hagrida. Powiedzieliśmy mu o naszych przypuszczeniach, ale gajowy nam nie uwierzył, a argument, że Snape w Noc Duchów zamiast szukać trolla poszedł do trójgłowego psa, skwitował tylko pokręceniem głową z dezaprobatą. Zdziwił się, że wiemy o Puszku. Niechcący zdradził nam, że pożyczył go Dumbledore’owi do pilnowania czegoś, co ma związek z dyrektorem i Nicolasem Flamelem. Kim jest Nicolas Flamel? Harry twierdzi, że je kojarzy, ale ja nie przypominam sobie tego nazwiska. 

21.12.1991

            Wyjechałam dziś na ferie świąteczne. Zostawiłam Harry’ego i Rona w Hogwarcie i kazałam im szukać informacji o Flamelu. Wracam do domu, do cioci i wuja, do moich przyjaciół… chociaż nie wiem, czy nadal nimi są. Mam zaproszenie na Wigilię i Bal Noworoczny do Malfoy Manor, ale obawiam się zachowania Ślizgonów wobec mnie. Przez cały semestr mnie ignorowali i traktowali jak powietrze. Wysiadłam z pociągu i na peronie czekali na mnie Hugo i Jane, która w rękach trzymała mojego Smoczka. Wzięłam go na ręce i przywitałam się czule z rodzicami zastępczymi. Kiedy dotarliśmy do Dohołow Manor, przez cały wieczór opowiadałam o szkole, ale unikałam tematu moich przyjaciół i tego jak mnie traktowali.

24.12.1991

            Ubrałam moją najpiękniejszą sukienkę w kolorze śliwki, sięgającą do kolan i czarne lakierki na malutkim obcasiku. Ciocia Jane upięła moje włosy w kok i założyła na szyję naszyjnik z malutkich perełek. Chciałam wyglądać pięknie i zachowywać się jak arystokratka. To moja pierwsza tak oficjalna kolacja wigilijna. Draco przywitał się ze mną uprzejmie ale nie żartował tak jak kiedyś. Mili i Pan posłały mi smutne i przepełnione tęsknotą spojrzenia ale nawet one traktowały mnie chłodno i oficjalnie. Przebolałam to, chociaż było trudno. Po kolacji udało mi się zmusić Draco do wyjaśnienia mi tej chorej sytuacji. Usłyszałam tylko „Zadajesz się z Potterem, który spowodował upadek Czarnego Pana. Jesteś zdrajcą krwi tak samo jak Weasley i tak samo jak on przynosisz hańbę arystokratycznej krwi”. Po tych słowach uciekłam do ogrodu i tam przepłakałam resztę uroczystości. Nie powiedziałam wujostwu, co się stało. Nie miałam odwagi. Wiedziałam, że zhańbiłam nazwisko Dohołow. Postanowiłam napisać list do ojca.           

Kochany Ojcze!

            Dziś jest Wigilia. Powinnam się cieszyć, lecz moje serce odczuwa ból z powodu zawodu, który prawdopodobnie odczuwasz, myśląc o mnie. Nie wiedziałam, że przyjaźń z Harrym Potterem jest plamą na honorze naszej rodziny. Draco uświadomił mi to w dosadny sposób. Według niego i wszystkich moich przyjaciół jestem zdrajcą krwi, tak samo jak Ron Weasley, który także został moim przyjacielem. Ojcze, jeśli powiesz, że mam się nie przyjaźnić z Harrym i Ronem, zrobię to. Ale musisz wiedzieć, że Draco i reszta porzucili mnie zaraz po Ceremonii Przydziału, bo tiara przydzieliła mnie do Gryffindoru. Harry i Ron zaakceptowali mnie i zatroszczyli się o mnie.

Życzę Ci wszystkiego co najlepsze,
Twoja ukochana córka
Hermiona Katherina Dohołow

31.12.1991

            Nie poszłam na Bal Noworoczny do Malfoy Manor. Powiedziałam, że źle się czuję. Od paru dni udawałam poważne przeziębienie i wujostwo poinformowało wuja Lucjusza, że nie przyjdziemy, bo „Hermionę w Hogwarcie przewiało i zachorowała”. Czułam się podle kłamiąc w żywe oczy, ale nie zniosłabym tych pogardliwych spojrzeń moich (byłych) przyjaciół. Zawsze lubiłam te święta, ale w tym roku było mi strasznie źle. Chwilę przed północą otrzymałam list od ojca.

Kochana córko!

            Nie przejmuj się Draco i tym co powiedział. Nie jesteś zdrajcą krwi i nie zhańbiłaś naszego nazwiska. Draco jest wściekły, że Potter zamiast jego wybrał Ciebie. Jeśli chodzi o Twoją przyjaźń z Weasleyem, nie jestem zachwycony, ale po tym jak zachowali się Twoi BYLI przyjaciele (nie zasługują na miano przyjaciół), rozumiem, że przyjęłaś przyjaźń, która została Ci ofiarowana. Nie zamierzam potępiać Twoich wyborów. Rób to, co podpowiada Ci serce.

Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku córeczko
Twój ojciec
Antonin Dohołow

            Odetchnęłam z ulgą. Ojciec popierał moją decyzję. Z uśmiechem powróciłam do czytania lektury, którą wypożyczyłam na święta z biblioteki i nagle zamarłam. Znalazłam Nicolasa Flamela.

6.01.1992

            Weszłam do biblioteki i zobaczyła Rona i Harry’ego. Siedzieli przy jednym ze stołów. Rzuciłam na niego wielki opasły tom. „Ale ja byłam głupia, kazałam wam szukać w złym dziale.” Chłopcy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. „Wypożyczyłam na święta coś lekkiego do czytania.” Ron zachichotał i wyszeptał: „To ma być lekkie?” Zignorowałam jego słowa i zaczęłam czytać fragment, znaleziony w Sylwestra. Odpowiedzią na nurtujące nas pytanie był kamień filozoficzny. Wieczorem udaliśmy się do gajowego, by powiedzieć mu, że Severus Snape chce ukraść kamień filozofów, ale w chatce Hagrida zastaliśmy nowy nabytek mężczyzny. Norweski smok kolczasty o imieniu Norbert.

12.04.1992

            Niedawno Norbert ugryzł Rona w rękę, ale nie poszłam do McGonagall, bo wieczorem dostaliśmy odpowiedź od Charliego. Napisał, że zabierze smoka do Rumunii dzisiaj w nocy z Wieży Astronomicznej. Wzięliśmy smoka w klatce i wszystko odbyłoby się bez komplikacji, gdyby nie fakt, że zostawiliśmy na Wieży Pelerynę Niewidkę i przyłapała nas nasza opiekunka. Zawiadomił ją Draco. W ten sposób pokazał, jak bardzo mnie nienawidzi. Bardziej od kary i utraty punktów bolała mnie zdrada (byłego) przyjaciela. Naprawdę mnie tak bardzo nienawidzi? Zapomniał o naszej wieloletniej przyjaźni?

25.04.1992

            Nasz szlaban polegał na znalezieniu rannego jednorożca w Zakazanym Lesie. Draco bardzo się bał i doskonale wiedziałam, że brzydził się swoich emocji. Jako Malfoy powinien ukrywać swoje emocje, ale coraz bardziej pokazywał swój strach. W sumie nie dziwię mu się. Rozdzieliliśmy się, Draco i Harry poszli z Kłem w jedną stronę, a ja, Ron i Hagrid w drugą. W pewnym momencie przybiegł do nas Draco, krzycząc, że coś zjadło Pottera. Firenzo przywiózł Harry’ego na grzbiecie, ale widziałam, że był bardzo wstrząśnięty. Później dowiedziałam się, że w lesie mieszka Voldemort i zaczęłam się obawiać, że nie powinnam pomagać nowym przyjaciołom, bo splamię honor mojego nazwiska.

26.06.1992

            To zadziwiające, Hagrid marzy o smoku i nagle ktoś przynosi do baru jajo smoka. Dziś dowiedzieliśmy się, jak pokonać Puszka. Nie tylko my o tym wiemy. Nasz przemiły nauczyciel eliksirów również wie. Postanowiliśmy, że dzisiaj pójdziemy do Puszka i uratujemy świat magii przed powrotem Voldemorta. Nie podoba mi się ten pomysł, ale jeśli chociaż trochę pomogę Harry’emu i Ronowi to nic się nie stanie, prawda? Mam dziwne przeczucie, że tata mi tego nie wybaczy.

27.06.1992

            Udało się, ale niestety Dumbledore ogłosił, że ja Hermiona Dohołow brałam w tym udział. Napisałam list do ojca, w którym wyjaśniłam, że nie miałam pojęcia o tym, że Czarny Pan chciał uzyskać kamień filozoficzny, ale obawiam się, że i tak będzie wściekły. Gryffindor otrzymał Puchar Domów, bo w ostatniej chwili zdobyliśmy więcej punktów i wyprzedziliśmy Slytherin. Draco pewnie coraz bardziej mnie nienawidzi.

30.06.1992

            Dotarłam do domu i dostałam odpowiedź od ojca. Napisał tylko jedno zdanie: „Hermiono Katherino Dohołow chyba zapomniałaś o lojalności wobec rodziny”. Te słowa bardzo mnie zabolały. Jutro mam się spotkać z wujkiem Lucjuszem. Boję się iść do Malfoy Manor.

1.07.1992

            Wujek zagroził zerwaniem zaręczyn jeśli nie zacznę zachowywać się jak arystokratka. Boję się, że mogę wszystko zepsuć. Nikt mi nie wierzy, kiedy mówię, że nie wiedziałam co robię. Ja wiem, że to kłamstwo, ale muszę udawać. Draco całkowicie mnie nienawidzi, dziś nawet nie przywitał się ze mną. Jego ojciec poparł jego zachowanie. Powiedział, że jeśli w przyszłym roku zrobię coś, żeby przeszkodzić w jego planach, mogę zapomnieć o połączeniu naszych rodów. Martwią mnie jego słowa i zastanawia to, co zamierza zrobić. Cieszę się, że jutro wyjeżdżam razem z wujostwem do Tajlandii na całe wakacje. Odetchnę i odpocznę. Może poukładam sobie wszystko w głowie i w przyszłym roku będę zachowywać się tak jak powinnam. Nie zamierzam porzucić Harry’ego i Rona. Wiem, że ich ideały są tak różne od tych, które wpajano mi od dziecka, ale przed nimi nie muszę udawać i kłamać. Dlaczego nie mogę być sobą?


Bo jesteś ARYSTOKRATKĄ.

***

Nie będę się tłumaczyć. Miałam zepsutego laptopa a nie potrafię pisać na telefonie. Rozdział nie podoba mi się wcale, lecz czekam na wasze opinie

Kochająca was
Varii

            




czwartek, 3 marca 2016

Rozdział 5

Rozdział dedykuję Claudii, gdyż kazała mi coś napisać na czwartek.

„Nazywasz się Dołohow i masz pewne obowiązki w związku z tym”

Efekt Motyla* 
Moja ignorancja w szczególe
Może zmienić przyszłość całego świata


Z pamiętnika Hermiony Katheriny Dołohow

11.12.1985r.

            Ciocia Jane i wujek Hugo obiecali mi, że spędzę urodziny w Malfoy Manor, razem z moimi wszystkimi przyjaciółmi Blaise’em, Pansy, Gregiem, Vincem, Mil no i oczywiście z Draco. Dawno nie widziałam się z nimi, bo zostałam wysłana do mugolskiej szkoły. Wujostwo powtarza mi, że powinnam się w niej uczyć, chociaż wujek Lu próbował im wytłumaczyć, że przebywanie szlachetnie urodzonej czarownicy pośród mugoli jest nieodpowiednie. Jednak powiem wam w sekrecie, że lubię moje koleżanki i kolegów ze szkoły. Uczę się w specjalnej klasie aby skończyć podstawową edukację do jedenastych urodzin. Mówią mi, że jestem nadzwyczajnie zdolna i potrafię zrozumieć najtrudniejsze zagadnienia. Jestem bardzo szczęśliwa, bo mimo tego, że należę do rodu czystej krwi, mogę poznawać wiedzę dostępną dla naszych wrogów — mugoli. Ostatnio napisałam list do wujka Lu aby go uspokoić, że nie zamierzam zbytnio bratać się z tymi „zwierzętami” jak on lubi nazywać ludzi niemagicznych. Wiem, że się o mnie martwi i oto, że nie spełnię oczekiwań rodziców i nie będę godna nazwiska Dołohow. Nie wiem jednak jak bardzo się myli.

***

            Przyjęcie było wspaniałe, skrzaty upiekły piękny tort cytrynowy i przygotowały mnóstwo wspaniałego jedzenia. Od wujka Lu dostałam skrzypce, tak kocham grać na tym instrumencie, że poproszona o jeden utwór grałam prawie półgodziny. Ciocia Cyzia dała mi komplet pięknych sukienek, bym w tej „parszywej szkole mugolskiej” wyglądała na arystokratkę — to jej słowa nie moje. Draco dał mi miotłę — nienawidzę latać, ale nie chcę mu sprawić przykrości, więc nauczę się trochę podlatywać nad ziemię. Pansy dała mi przepiękną porcelanową, magiczną lalkę. Nazywa się Maggie i ma piękne blond włosy i prześliczne niebieskie oczy. Od Grega mam wielkie pudło słodyczy, tak samo jak od Vinca, kochane chłopaki nigdy nie przestaną myśleć o jedzeniu, dlatego dali mi taki prezent. Mil wysiliła się najbardziej i wręczyła mi wiklinowy koszyk z magicznym kociakiem, któremu dałam imię Smoczek, aby podroczyć się z Draco. Zwierzak jest koloru złota i czerni, a jego ogromne, zielone ślepia są przepełnione miłością. Najpiękniejszy prezent jednak dostałam od wujostwa Granger — wielką paczkę pełną książek mugolskich i czarodziejskich autorów. Po przyjęciu ciocia Cyzia zaproponowała wszystkim nocleg w Malfoy Manor. Opowiadałam przyjaciołom o szkole i o tym czego się nauczyłam. Mimo że gardzą mugolami tak jak ich rodzice, słuchali mojej opowieści jak zaczarowani. Chemia, matematyka i biologia interesowały ich ogromnie, lecz fizykę wyśmiali, bo magia potrafi złamać wszelkie jej prawa. Najwięcej czasu spędziłam z Draco, najbardziej go lubię ze wszystkich, a wujek Lu powtarza, że kiedyś będę jego żoną. Nie potrafię sobie tego wyobrazić, lecz wiem że taki jest mój obowiązek wobec rodziny i Draco też to wie. Myślę, że kiedyś go pokocham tak jak ciocię i wujka, a może i mocniej? Nie mam pojęcia.

21.06.1986r.

            Dziś jest sobota, więc muszę iść na lekcję do wujka Lu. Uczy mnie arystokratycznych manier i panowania nad młodzieńczą magią. Lubię te zajęcia ale ciągłe powtarzanie przez wuja „Mugole są od nas gorsi i to nam należy się szacunek” albo „Szlamy to złodzieje magii, ona im się wcale nie należy i powinno się je wytępić” a i nie zapominajmy o „Zdrajcy krwi są tak samo nic niewarci jak szlamy. Ty, mimo że chodzisz do mugolskiej szkoły nie jesteś zdrajcą krwi, bo to Grangerowie cię do tego zmusili”. Nie komentuję nigdy tych słów, bo wiem, że on chce dla mnie jak najlepiej. Dzisiejsza lekcja była inna niż wszystkie.
            **Ciocia Cyzia poprosiła mnie i Draco do salonu, gdzie stały dwie szklanki i dzbanek soku malinowego. Usiedliśmy na krzesłach i wpatrywaliśmy się w nią z oczekiwaniem. Nalała do szklanek soku malinowego i powiedziała: – Wyobraźcie sobie, że te szklanki są pełne krwi. Ta po lewej jest krwią czarodzieja, a po prawej szlamy i mugola. Na pierwszy rzut oka niczym się nie różni, jednak gdy przyjrzymy się dokładniej – tu machnęła różdżką nad szklanką, w której zamiast soku pojawił się cuchnący, zielony szlam – widać prawdę. Dlatego pamiętajcie moi mili, oni na pierwszy rzut oka wyglądają jak my, lecz naprawdę są zwykłym, cuchnącym szlamem.
            Wierzę temu co mi pokazała, żyje tyle lat i jest tak mądrą czarownicą że nie może się mylić. Dlatego, że oni są tak podobni do nas tak łatwo było mi ich polubić, jednak to nie ich wina, że są gorsi. Myślę, że powinnam im współczuć, bo to nie oni wybrali sobie taki los, jednak nie powinnam zbytnio się z nimi spoufalać, jak zawsze powtarza wujek Lu.

14.11.1987r.

            Za rok zacznę etap nauki przygotowujący mnie do napisania matury. Jestem tak blisko osiągnięcia tak wysokiego szczebla nauki w mugolskim świecie. Za trzy lata dostanę list z Hogwartu, lecz mimo, że jestem o rok starsza od Draco, dopiero z jego rocznikiem pójdę do szkoły. Cieszę się ogromnie, że razem z moim przyjacielem będziemy w jednej klasie, a może nawet w tym samym domu. Wujek Lu jest dumny z moich postępów, bo potrafię już mówić i zachowywać się jak arystokratka, lecz cały czas ubolewa nad moją zbyt dużą miłością do świata mugolskiego. Nie potrafię myśleć tak jak on, mimo iż wiem że oni są gorsi od nas a szlamy niszczą nasze społeczeństwo, nie potrafię ich nienawidzić, tylko współczuć im. Moje słowa, że to nie ich wina nie przekonują mojego ojca chrzestnego, tylko bardziej irytują, więc przestałam przedstawiać mu własne zdanie. Ostatnio podsłuchałam jego rozmowę z ciocią Cyzią, podczas której przyznał się, że poniósł porażkę przez upartość moich opiekunów. Nie spełniam nadal oczekiwań, nie jestem godna nazwiska Dołohow. Boli mnie to ogromnie, jednak nie potrafię zmienić mojego sposobu myślenia i poglądów i mogę przedstawiać tylko fałszywe argumenty, w które nie wierzę. Jednak nikt się na to nie nabiera, nie jestem dość dobra. Wiem, że muszę się zmienić i przekonać ich wszystkich, że nie zawiodłam i można z dumą mówić o mnie jako szlachetnie urodzonej, czysto krwistej czarownicy. Ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad napisaniem listu do mojego taty, bo wiem, że mogę to zrobić. Tata siedzi w więzieniu, bo bronił nasz świat przed staniem się całkowicie zalanym przez szlamy. Uważam, że jego czyny zasługują na odznaczenia, a nie na karę, może i troszkę się zagubił pod wpływem Czarnego Pana. Świat Magii jest jednak bardzo niewdzięczny i nie potrafi zrozumieć motywów kierujących tatą i innymi czarodziejami.

21.08.1988r.

Drogi Ojcze!

            To mój pierwszy list do Ciebie i niezbyt wiem co mam napisać. Bardzo chciałabym Cię poznać, ale wiem, że mi na to nie pozwolą. Wujek Lu wiele mi o Tobie opowiadał, a szczególnie o tym, że działałeś w słusznej sprawie. Podziwiam Cię i chcę być godną córką, ale wujostwo Malfoyów ciągle powtarza, że nie mam arystokratycznych manier i nie umiem się zachować. Nie potrafię całkowicie znienawidzić mugoli i szlam, a przy tym współczuję im tego, że są od Nas gorsi. Czy naprawdę nie jestem godna bycia Twoją córką? Czy nie zasługuję na nazwisko Dołohow? Jestem najzdolniejszą uczennicą w mugolskiej szkole, ale to nic wielkiego, bo przecież mugole pod tym względem także są gorsi od nas. Za dwa lata piszę maturę, bo ciocia Jane ciągle powtarza „Hermiono, powinnaś znać mugolski świat. Gdy będziesz znać ich i nasz świat, zawsze będziesz najlepsza”. Jej słowa są takie prawdziwe, ale ciocia Cyzia temu zaprzecza. Co Ty o tym myślisz? Powiedz mi, co mam zrobić żeby być godną córką i najlepszą żoną Draco.
            Mimo że nigdy Cię nie poznałam, kocham Cię całym sercem. Raz w tygodniu chodzę na grób mamy, aby złożyć kwiaty w Twoim i moim imieniu. Wszyscy mówią, że była wspaniałą kobietą. Musiała taka być, bo inaczej nie zostałaby Twoją żoną.

Pozdrawiam
Twoja córka
Hermiona Katherina Dołohow

10.09.1988r.

Kochana Hermiono!

            Bardzo się cieszę, że do mnie napisałaś. Nie przejmuj się wujkiem Lu. Wiedz, że on chce dla Ciebie jak najlepiej. Staraj się wykonywać jego polecenia i wtedy staniesz się najwspanialszą arystokratką w całym Świecie Magii. Jeśli chodzi o mugolską maturę, mam nadzieję, że Jane i Hugo wiedzą co robią. Nie zadręczaj się tym. Jesteś najwspanialszą córką na świecie i zasługujesz na nazwisko Dołohow jak nikt inny. Wierzę, że wyrośniesz na najmądrzejszą czarownicę.

Kochający Ojciec
Antonin Dołohow

List został sprawdzony i skorygowany przez strażnika Azkabanu: Alastora Moody’ego.

11.12.1990r.

            Byłam dziś na przyjęciu z okazji moich jedenastych urodzin w Malfoy Manor, a kiedy wróciłam do domu na szafce leżał list z Hogwartu, informujący mnie, że 1.09.1991r. mam rozpocząć tam naukę. Ogromnie się cieszę, bo za trzy miesiące piszę maturę, a potem będę miała wiele czasu na przygotowanie się na przyszły pobyt w szkole i zabawę z przyjaciółmi. Lista podręczników jest długa, lecz szczerze wierzę, że po ukończeniu mugolskiej edukacji będę miała wiele czasu by się z nimi zapoznać. Dziś na urodzinach wujek Lu powiedział, że jestem już prawdziwą arystokratką. Zaczęłam przekonująco grać, nabrałam wszystkich,że głęboko nienawidzę ludzi gorszych od nas i że jak najszybciej chcę stać się pełnoprawną arystokratką. To bardzo ważne, że przekonałam wuja, bo wiem jak bardzo zależało mu by zastąpić mi tatę. Naprawdę zaczynam wierzyć w to co mi mówi, bo czy gdyby nie było to prawdą czy tak gorliwie przekonywałby mnie do swoich racji? Dziś ogłoszono, że jestem obiecana Draco. Tradycja nakazuje, że w dzień odebrania listu o rozpoczęciu nauki w Hogwarcie, można oficjalnie potwierdzić zaręczyny. Mimo iż mój przyjaciel nie ma jeszcze jedenastu lat nie ma żadnych wątpliwości, że ma moc i list ze szkoły otrzyma.

1.06.1991r.

            Dziś otrzymałam wyniki matur. Zdałam na sto procent wszystkie przedmioty. Jestem najlepsza, jestem wyjątkowa, jestem godna bycia córką taty.

1.09.1991r.

            Siedzę właśnie w pociągu z Draco, Mili, Vincem, Gregiem i Pansy. Za parę godzin dowiem się do jakiego domu trafię. Przyjaciele twierdzą że powinnam trafić do Slytherinu, gdyż jestem prawdziwą arystokratką, ale… ja nie potrafię nadal nienawidzić mugoli i szlam. Błagam, chcę trafić do takiego domu by tata, wujek Lu i ciocia Cyzia byli ze mnie dumni.

* Efekt Motyla — najprościej tłumacząc, jest to ciąg przyczynowo skutkowy. W odniesieniu do życia — jeden maleńki szczegół może zmienić całą przyszłość np. jeśli nie napiszesz komentarza pod rozdziałem piątym -> autorka nie dowie się, że ktoś czyta to co pisze -> usunie bloga -> Ty nie poznasz dalszych dziejów i nie dowiesz się dlaczego to opowiadanie bezczelnie nosi nazwę Dramione oraz Imaginacja Bursztynu — Alternatywna Rzeczywistość.

** Scena zaczerpnięta z innego opowiadania, jeśli mnie pamięć nie myli to jest to „Harry Potter i Gwiazda Mroku”

***

Jeśli naprawdę myślicie że Draco jest troskliwy, oznacza to moją porażkę. Młody Malfoy martwi się tylko i wyłącznie o swój tyłek, więc nie chce doprowadzić do wypadku na oddziale. Nie liczcie że Draco już pokochał Hermionę – Odnosi się do rozdziału 4

 Zastanawiałam się czy z pierwszych czterech rozdziałów nie stworzyć swoistego prequelu, ale zostawiam to jak jest… mam nadzieję że wam to nie przeszkadza.

Julka… dlaczego czytałaś mi w myślach? Koncepcja taka jak jest była od początku i nie zmieniałam jej ze względu na wasze komentarze. Dziś rozdział był bardziej wprowadzający, w następnym będzie się działo więcej. Kto z was pamięta słowa z początku prologu? Kojarzą wam się z czymś?

Napiszcie jak podoba wam się rozdział.

Wasza ukochana Varii.

P.S. Wiem że rozdział napisany bardzo dziecinnym stylem, ale Hermiona ma tam kolejno 6, 8 i 11 lat... nie mogę pisać w jej imieniu bardzo dojrzałych tekstów. Lecz spokojnie, już niedługo wrócę do mojego stylu :*


piątek, 12 lutego 2016

Rozdział 4

Gdy odłożę na półkę wszystkie książki...

Gdy odłożę na półkę wszystkie moje książki,
Gdy zetrę ostatnie drobinki kurzu z półki,
Wtedy pozwolę sobie o tobie pomyśleć przez chwilę,
By i ciebie odłożyć na półkę przeszłości.

Rozwody są koszmarnie przygnębiające, bo uświadamiasz sobie że to już koniec wszystkiego co łączyło cię z drugim człowiekiem. Mój rozwód z Ronaldem był dość spokojny, czego się nie spodziewałam, oddał mi dzieci bez narzekania i nawet nie pomyślał by próbować oskarżać mnie o rozpad naszego związku. Od jakiegoś miesiąca mieszkam w małym domku moich rodziców (oczywiście adopcyjnych rodziców). Postanowiłam tu zamieszkać. Jednak gdy dzieci wrócą na wakacje, będę musiała przenieść się na ten czas do Dołhow Manor lub pałacyku.
Zmieniłam posadę i teraz kończę szkolenie na uzdrowiciela w Mungo, co daje mi wiele radości ale jestem podwładną Draco Malfoya, który jest głównym akcjonariuszem szpitala i ordynatora oddziału dziecięcego. Rozmawiałam z nim tylko raz, jednak zdziwił mnie profesjonalizm jego zachowania. Dorósł i zmądrzał, tak to sobie tłumaczę, by nie zamazać wszystkich krzywd jakie mi wyrządził. Doskonale wie, że przyszłam tu bo chce pomagać, a nie ze względu na pieniądze (jakbym miała ich mało... myślę że starczy jeszcze dla moich praprawnuków) i dlatego dał mi szansę pozostać na oddziale po zakończeniu stażu.
Powoli przyzwyczajam się do nowej rzeczywistości, w której nie leżę w łóżku z moim mężem, a wieczory spędzam samotnie przy herbacie lub lampce wina. Myślałam że Ronald jest mi całkiem zbędny, nie zauważyłam jednak że zapełniał moje dni i wieczory. Teraz wiem, że pozostawiając go stałam się samotna. Całymi dniami i wieczorami siedziałam w szpitalu by nie być sama, jednak gdy przekraczałam próg domu rodziców (nadal nie nauczyłam się nazywać go swoim, ani nie nauczyłam się myśleć o nich jako mojej rodzinie zastępczej) dopadał mnie tak ogromny smutek, czasem nawet rozpacz, że nocami płakałam, a gdy zasnęłam też nie miałam spokoju.
Zaczęłam żałować decyzji, jaką podjęłam w związku z moim małżeństwem. Ron mnie nie rozumiał, nie kochał mnie ani ja go nie kochałam, ale uzupełniał pustkę i zapobiegał samotności. Mam czterdzieści lat i bardzo małe szansę na znalezienie nowej miłości, przyjaciół mam niewielu i bardzo daleko. Pozostały mi tylko dzieci, ich śmiech i radość odpędzą koszmary ostatnich miesięcy i zapełnią czas nieistotnymi sprawami, tylko czy mi wybaczą? Hugo napisał mi w liście, że nie jest zły o to że zostawiłam jego ojca, ale Rose nie odezwała się wcale. Takie decyzje wstrząsają dziećmi ogromnie. Zastanawiam się czy nie powinnam im oszczędzić tych zmartwień? Teraz mam tylko ich.


***

Mam dwa dni wolnego, nie lubię gdy Malfoy wciska mi urlop na siłę, twierdząc że czasem trzeba odpocząć i spać. Mimo że mówi to oziębłym głosem, brzmi jakby martwił się o moje zdrowie i samopoczucie. W pewnym sensie to może być prawda, bo zmęczony pracownik jest zagrożeniem na oddziale. Tak, czy siak te wolne dni spędziłam na siedzeniu i zastanawianiu się „Co by było, gdybym od zawsze znała prawdę o rodzicach? Czy byłabym tym samym człowiekiem? Jak wyglądałoby moje życie?” Pytania te nadal pozostawały bez odpowiedzi i coraz bardziej chciałam poznać odpowiedzi, aby móc coś wybrać. Myślę że każdy, za kogo podjęto tak ważne decyzje chciałby mieć możliwość by podjąć je na nowo, samemu. Byłam jak w transie tworzyłam tak nierealne scenariusze, że aż sama się dziwiłam, skąd w mojej podświadomości takie obrazy. Powoli zaczynałam popadać w depresję, na którą lekarstwem była praca.Kiedy wracałam do domu, zaczynałam fantazjować o byciu Hermioną Dołohow - czystokrwistą uczennicą Hogwartu.


***

Czy naprawdę masz odwagę zobaczyć co by było, gdybyś od zawsze znała prawdę?
Tak.
Czy jesteś gotowa podjąć ryzyko?
Tak.
A więc dobrze, potem będziesz miała prawo wyboru.

***

Obudziłam się z krzykiem, nie wiedząc o co w tym wszystkim chodzi.


-*-*-*-


Kochani, wiem, rozdział wygląda jak kupa, ale mam ostatnio zastój weny i dużo nauki. Od tego rozdziału do końca tomu pierwszego będzie trwała inna koncepcja opowiadania, więc nie zabijajcie. Jest to ważny rozdział, więc możliwe że kiedyś napiszę go jeszcze raz.

Chciałabym was zaprosić do projektu "wzór spod pióra". Zgłaszajcie się jako autorzy lub oceniajcie nas jako czytelnicy. Liczę na was kochani :*

Jeszcze jedno, stworzyłam wersję na wattpad i znajduje się ona TU (w końcu uległam i stworzyłam wam wattpada)

czwartek, 11 lutego 2016

Liebster Award 2


„Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz kilka osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował”.

Mnie nominowała Deszczowa z bloga
Dzięki.

          

1. Co sprawia, że piszesz?


Podejrzewam że to wina weny, która bardzo często mnie nawiedza i podpowiada doskonałe pomysły na opowiadania (najczęściej gdy leżę w łóżku i zasypiam). Piszę też dlatego, bo zaniedbywany talent zanika, a ja swój naprawdę lubię. Pisanie daje mi odreagowanie od problemów dnia i dzięki temu jestem spokojniejsza i bardziej uśmiechnięta. Niestety ostatnio mam bardzo mało czasu ze względu na szkołę i rozdziały pewnie będę dodawać raz na dwa tygodnie, a nie tak jak planowałam – raz na tydzień.




2. Czy Twoi bliscy wiedzą o Twojej twórczości? Jak na nią reagują?

Oczywiście że wiedzą że piszę, i mnie w tym wspierają. Mój chłopak uwielbia pomagać mi znaleźć natchnienie a mama chętnie czyta wiersze. Moje dwie najlepsze przyjaciółki są czytelniczkami tego bloga (Pozdrawiam Julkę i Agatę).


3. Czy masz już zaplanowaną całą historię? A może pomysły przychodzą na bieżąco?


Mam zarys, szczegóły piszę z weną, dlatego nigdy nie wiem jak się potoczą losy moich postaci.


4. Której postaci z serii Harry'ego Pottera najbardziej nie lubisz? Dlaczego?


Crabbe i Goyle – przygłupy i idioci. Nigdy ich nie lubiłam bo niszczą wyjątkowy wizerunek domu Salazara Slytherina. Oni nadawali się do Huffelpafu…


5. Gdyby JKR pozwoliła Ci zmienić jedną rzecz w swojej książce, co by to było?


Bardziej zarysowałabym zmianę poglądów Draco (tą która postępowała od 6 części)


6. Dlaczego akurat Dramione?


Jakoś sentymentalnie. Ale może w przyszłości napiszę jeszcze parę paringów z Hermioną czy Draco, nie jest to jakoś istotne że drami one. Piszę to opowiadanie by znów odzyskać polot pióra a taki pomysł mnie naszedł więc taki piszę.


7. Wolisz dłuższe opowiadania z dużą ilością wątków czy wręcz przeciwnie - krótsze, bardziej zwięzłe historie?


Bez znaczenia, ważne by było dobrze i ciekawie napisane. Taka Szerrys pisze raczej długie opowiadania a je lubie, tak samo Let Others czy Arcanum Felis. Czytam też miniaturki. Ważne jest to jak jest napisane a nie na ile.


8. W co naprawdę wierzysz?


W Boga. Jestem katoliczką.


9. Wygrywasz na loterii sześć złotych. Co robisz?


Idę na lody, bo na nic innego w Polsce nie starczy. I więcej nie biorę udziału w loteriach… nie lubie takich bzdur.


10. Gdybyś mogła przez miesiąc żyć życiem kogoś innego - kto by to był?


Eeee… mój kot?


11. A gdybyś miała już do końca życia być kimś innym, kogo byś wybrała?


Jakiegoś samobójcę, wierząc że po jego śmierci wrócę do swego życia. Jak można chcieć być kimś innym? Czas przywyknąć do siebie i pokochać to co się ma. O.o


Nominuję:
- Szerrys (Wiem jak się cieszysz)
-Arcanum Felis (jakoś ty nie widzisz w tym nic złego)
- Druella
-Let Others

Pytania:
1. Ulubiony czas na pisanie to…?
2. Co myślisz o projekcie „wzór spod pióra” (Autoreklama a co XD)
3. Opowiedz o swoim zwierzaku (lub wymarzonym – jeśli nie masz swojego)
4. Określ siebie w trzech słowach.
5. Ulubiony kolor?
6. Piosenka, którą ostatnio najczęściej odtwarzasz to…
7. Co robisz by skupić się na pisaniu?
8. Co ostatnio napisałaś?
9. Ulubiony film? Dlaczego?
10. Jak się ubierasz?
11. Opisz siebie:
      - kolor oczu
      - kolor włosów
      - imię
      - jak najczęściej się ubierasz
      - wzrost
      - rozmiar stopisz cza

Kochani, chciałabym wam jeszcze polecić mój projekt „Wzór spod pióra”. Poczytajcie, dołączcie lub stańcie się czytelnikami, którzy będą nas oceniać.

Varii
Mia Land of Grafic