Czy
ty kiedykolwiek próbowałeś mnie zrozumieć?
Straszne
jest to uczucie
Kiedy
uświadamiasz sobie
Że
osoba, którą myślałaś że kochasz
Nigdy
nie chciała Cię zrozumieć
Kiedy
weszłam do domu, zobaczyłam smutek w oczach dzieci. Kiedy mnie
zobaczyły odetchnęły z ulgą. Spojrzałam na Rona - emanował od
niego gniew. Jego twarz pokryła się purpurą, co wyeksponowało
rude włosy i niezliczoną ilość piegów. Rozumiem, że się
martwił, ale czy zawsze musi tak gwałtownie reagować? Czasem
zastanawiam się, czy gdyby coś mi się stało, mój małżonek
byłby zmartwiony czy wkurzony tym, że dzieje się coś, czego on
nie planował. Ronald nigdy nie przejawiał cech dyktatorskich, ale
odkąd wzięliśmy ślub bardzo się zmienił. Na początku myślałam,
że jest po prostu zazdrosny i to z tego powodu kontroluje mnie i
wszystko co robię. Ale po latach małżeństwa nie obawiał się
zdrady z mojej strony, ponieważ uważał, że czterdziestoletnia
żona nie spodoba się żadnemu mężczyźnie. Nie jestem brzydką
kobietą, dbam o siebie i wyglądam jak trzydziestoletnia dziewczyna.
W
oczach mojego męża widziałam iskierki świadczące o zbliżającej
się kłótni. Nie chodziło o zdradę, ale oto, że nie przestrzegam
zasad panujących w jego domu i nie poinformowałam go o mojej
nieobecności. Przeszłam obok niego z uśmiechem i gestem głowy
wskazałam sypialnię. Nie chciałam kłócić się przy dzieciach.
Widzę jak powoli idzie za mną i zamyka drzwi od sypialni na klucz.
Dla pewności rzucam zaklęcie wyciszające i cicho wzdycham.
-
Byłam u rodziców. U notariusza dowiedziałam się wielu szokujących
informacji i nie miałam siły wracać. Proszę, nie gniewaj się.
Miałam ciężką noc i ostatnią rzeczą jaką teraz potrzebuje jest
kłótnia z tobą. Ten list ci wszystko wyjaśni - powiedziałam,
wręczając mu kopię listu od rodziców. Wiedziałam, że go podrze
kiedy przeczyta treść, dlatego nie dałam mu oryginału. Ci ludzie
wychowywali mnie przez wiele lat, chciałam mieć po nich chociaż
ten list. - Przeczytaj go i wtedy spokojnie porozmawiamy.
Zdziwiłam
się, gdy bez słowa wziął pergamin i zaczął czytać. Z każdym
przeczytanym zdaniem, robił się coraz bardziej czerwony.
Wiedziałam, że list zrobił na nim wielkie wrażenie. Kiedy
skończył, spojrzał na mnie, a potem na pergamin i bez słowa
zaczął go drzeć na maleńkie kawałki. Jego milczenie było gorsze
od krzyków, bo nie wiedziałam co się za tym kryje. Zacisnęła
pięści, aby powstrzymać się wybuchu złości, bo to zachowanie
zupełnie nie pasowało do Ronalda Weasleya, którego znałam od lat.
Po chwili usłyszałam szept wydobywający się z jego gardła:
-
Nikt nie może się o tym dowiedzieć, to by była hańba. Jesteś
Hermioną (Granger) Weasley, przyjaciółką Harry’ego Pottera,
która przyczyniła się do upadku Voldemorta i Śmierciożerców.
Gdyby dowiedzieli się, że twoim ojcem jest Dołohow… Nie, nikt
nie może się o tym dowiedzieć.
Stałam
tam zaskoczona słowami mojego męża. Nawet nie pomyślał o tym, że
cała ta sytuacja jest dla mnie ogromnym szokiem. Zamiast skupić się
na tym, że po czterdziestu latach dowiedziałam się, że moi
rodzice mnie adoptowali i że ukrywali to, bo uważali że tak
trzeba, mojego męża interesowało to „co ludzie powiedzą, gdy
się o tym dowiedzą”. W jednym miał rację: ciężko byłoby
wyjaśnić, że nie mam mugolskiego pochodzenia tylko jestem
czarownicą czystej krwi. Niechlubna opinia o ojcu Śmierciożercy
nie podniosłaby moich notowań w oczach innych. Przecież byłam
jedną z tych, którzy pomagali w pozbyciu się Voldemorta i jego
sług. Cały czas zastanawiam się, dlaczego Ron mi nie współczuł,
tylko wyżywał się na mnie? Usiadłam na łóżku i przyglądałam
mu się w milczeniu, czekając na kolejne błyskotliwe pomysły
mojego męża.
-
Majątek może nam się przydać, pod warunkiem, że razem z tym…
notariuszem przepiszecie tak, jakby był to spadek po Jane i Hugo.
Wreszcie będziemy godnie żyć, tak jak przystało bohaterom.
No
tak pieniądze - największa słabość mojego małżonka. Czy dla
niego liczą się tylko materialne zyski? Jak mogłam wyjść za
takiego płytkiego człowieka? Nie potrafiłam zrozumieć toku jego
rozumowania. W mojej głowie było tylko jedno pytanie, które od
dłuższego czasu chciało wydostać się na zewnątrz.
-
Czy ty kiedykolwiek próbowałeś mnie zrozumieć? Naprawdę nie
rozumiesz jak ja przeżywam tą sytuację? Jak jest mi ciężko?
Nic
nie powiedział. Milczał i patrzył mi prosto w oczy. A więc to
prawda. Przez tyle lat oszukiwałam się, mając nadzieję, że jakaś
jego cząstka naprawdę mnie kocha.
-
Wyjdź. Idź do rodzeństwa, czy kogo tam chcesz. Możesz nawet iść
do tej zdziry, z którą mnie zdradzasz. Nie chcę cię widzieć. Nie
wiem co będzie z nami. Muszę to przemyśleć.
Nie
protestował, nawet nie próbował się tłumaczyć. Wyszedł nie
robiąc problemów, pozostawiając mnie płaczącą pod ścianą.
Spędziłam tam całą noc.
***
Pędziłam
Pokątną do małej kancelarii mieszczącej się nad sklepem ze
sprzętem do Quidditcha. Edward Billows może nie prezentował się
spektakularnie, ale był najlepszym adwokatem. Od trzech dni nie
kontaktowałam się z Ronem, a dziś rano wysłałam dzieci z
powrotem do Hogwartu. Weszłam na wąskie, drewniane schodki i
zapukałam w mahoniowe drzwi. Po chwili drzwi otworzył mi
uśmiechnięty mężczyzna o brązowych włosach.
-
Pani Weasley, jeśli się nie mylę?
-
Mam nadzieję, że już niedługo.
Zobaczyłam
iskierki rozbawienia w jego oczach, po czym poprowadził mnie do
pomieszczenia, w którym mieścił się jego gabinet. Rozejrzałam
się po pokoju. Był zwyczajny: proste biurko, dwa krzesła i
kominek. Najwidoczniej ten człowiek nie lubił przepychu. Usiadłam
naprzeciw adwokata i rozpięłam płaszcz.
-
Czego sobie pani życzy? Kawy czy herbaty? Mogę przygotować, ale od
razu mówię, że nie robię tak świetnej jak moja asystentka, która
niestety jest chora.
-
Dziękuję, chętnie napiję się herbaty, jeśli to nie problem.
Billows
skinął głową i wyszedł pozostawiając mnie samą. Nie mam
żadnych wątpliwości, że to co robię jest słuszne. Po tylu
latach okłamywania samej siebie, postanowiłam zawalczyć o odrobinę
szczęścia. Czy będzie łatwo? Oczywiście, że nie. Ron nie
odpuści, ale istnieje szansa, że ceny adwokatów w Londynie go
wykończą i pozwoli mi odejść. Oby tak było.
Nagle
na stole przede mną pojawił się wielki biały szklany kubek pełen
parującej herbaty. Światło odbijało się od niego pod takim
kątem, że zamiast bieli, widać było na nim odrobinę błękitu i
czerwieni. Rozbawił mnie duży napis „mój DUŻY KUBEK”.
Podniosłam kubek i upiłam odrobinę napoju, po czym zaczęłam
mówić:
-
Niedawno dowiedziałam się, że posiadam ogromny spadek. Nie chcę
go oddawać mojemu mężowi, bo mu się nie należy. To samo tyczy
się spadku po mojej rodzinie adopcyjnej. Może sobie zatrzymać nasz
wspólny majątek. Ja chcę tylko zadbać o dobro moich dzieci.
Czy
tak wygląda koniec małżeństwa? Parę spraw, o które chcemy
walczyć, a reszta jest nam całkowicie obojętna? Zauważyłam
zdziwienie w jego oczach zanim przemówił:
-
Świat czarodziejów różni się od świata mugolskiego. Tutaj
spadek jest własnością spadkobiercy, a nie jego małżonka lub
wspólną. Jeśli nie chcesz pani nic z waszego wspólnego majątku,
sprawa jest jeszcze bardziej prostsza, proszę jednak przejrzeć
wszelkie pamiątki i je spisać. Jeśli chodzi o dzieci, tu nie widzę
problemu, bo przecież jest pani ich matką. Przygotuję pozew i
wyślę go pani sową do podpisania. Termin następnego spotkania
ustalę, kiedy dostanę odpowiedź od pani męża. Czy ma pani
jeszcze jakieś pytania?
Zaprzeczyłam
ruchem głowy i wstałam kierując się do wyjścia. Na odchodne
usłyszałam: „Proszę się nie martwić, zajmę się wszystkim,
aby mogła pani w spokoju opłakać stratę swoich rodziców”.
Na
zewnątrz wiał silny wiatr i padał deszcz. Pogoda odzwierciedlała
stan mojego wewnętrznego ducha. Już niedługo rozpocznę nowe
życie.
-*-*-*-
Wybaczcie że rozdział taki krótki, a końcówka taka średnia (może kiedyś usiądę jeszcze raz do niej by poprawić :) ) Ale moje nerki są nadal chore, i uchwyciłam troszkę czasu gdzie jestem zdrowa. Następny rozdział za tydzień, maksymalnie za dwa. Wracam do szkoły miśki i czasu będę mieć mniej. Bety nadal nie mam, ale postanowiłam popracować nad jednym błędem, który tak często popełniam i zaczęłam pisać w pierwszej osobie. Jak wam się to podoba? Piszcie komentarze, polecajcie bloga i wg... wiecie, motywujcie mnie, ponieważ póki wy jesteście mogę pisać.
Jak podoba wam się nowy szablon? Mnie ogromnie. Już niedługo pojawi się Draco :) Matko, jak ja na to czekam. Miłego czytania miśki, Pa.